-
Okej, zapamiętane. Cos jeszcze? - rzucil z nienagannym uśmiechem. Aimme
wskazala ruchem Glowy na owego przybysza.,
-
Tamten chlopak. Pojawia sie tu prawie codziennie. Myślisz, ze jedzenie mu tak
smakuje czy ma inny powod?
Alvaro
obrzucil spojrzeniem nieznajomego. Musial przyznać, ze byl calkiem niezly, ale
to bez znaczenia.
-
Nie pochlebiaj sobie siostrzyczko. - powiedzial opierając sie o blat i ponownie
rzucil wzrokiem na chlopaka. - To oczywiste, ze przyczyną jest moje znakomite
jedzenie. - dodal z uśmiechem. Aimme przewróciła oczami.
-
Nie mialam na myśli siebie. - odparla.
-
Mnie? Blagam. - parsknal i zawstydzony wrocil do swoich obowiązków.
-
Żartuje. Nie pochebiaj sobie braciszku. - odpowiedziala z rownie czarującym uśmiechem.
W tym momencie nadeszla Syntia druga kelnerka. Malomowna i trzymającą sie na
uboczu. Dla klientów czesto byla niemila, ale chlopak nie mial serca jej
zwalaniac. Nie chcial robić ludziom przykrości, wiec czesto źle na tym
wychodzil.
-
Dwa razy pizza z peperoni i szynka. - powiedziała. - A tak na marginesie to
moje wymówienie. - dodala kladac na blacie kartke.
-
Zaraz, co? - Alvaro przystanął w pól kroku. - Twoje wymówienie? Odchodzisz?
-
Tak. Przeprowadzam sie. - odpowiedziala.- Jutro nie przyjdę do pracy.
-
Musisz. Nie znajdziemy tak szybko nikogo na twoje miejsce, a mamy dużo
klientów. - odparl.
-
Cóż tak wyszlo. - dziewczyna wzruszyła ramionami. - Ale co zrobisz? Zwolnisz
mnie? - zadrwila odchodząc. Alvaro patrzyl za nią z zaciśniętą pięścią.
Zdecydowanie zalowal, iż nie zwolnil jej wcześniej. Sam. Nie oplaca sie litować
nad ludźmi.
-
Cos sie stalo? - zapytala Aimme widzac minę swojego brata.
-
Nic. Tylko Syntia sie zwolnila. Ale damy rade. Jak zawsze. - powiedzial bez
przekonania podczas robienia pizzy.
-
Mowilam, ze trzeba bylo ja zwolnic juz dawno. - stwierdziła. - Teraz musimy
szybko kogoś znaleźć na jej miejsce. Do kiedy mamy czas?
-
Do jutra?
-
Wywiesimy ogloszenia i ktoś na pewno sie znajdzie. - powiedziala również bez
przekonania. Po chwili ponownie spojrzala na tajemniczego chlopaka. - Caly czas
spogląda w te stronę. - zauważyła.
-
Oslepil go twój blask. - powiedzial w rozbawieniu i katem oka spojrzal na
niego. Wydawalo mu sie, ze puścil do niego oczko. Momentalnie sie zarumienil.
-
To samo mi powiedziałeś kiedy zerwal ze mna chlopak w liceum. - przypomniała
mu.
-
Bo jestem dobrym bratem i o ciebie dbam? - strzelil.
-
Raczej z powodu jednego marnego pocieszenia, ktorw pasuje do każdej sytuacji.
-
Bo jestem niezawodny. - odparl radośnie. - Zamówienie dla podgladacza. - dodal
podajac Aimme ryz i pizze.
-
Bardzo zabawne. - powiedziala ironicznie odbierając je. Alvaro wychylil sie,
aby popatrzec na chlopaka, który teraz wpatrywal sie w jego siostre i
potrząsnął glowa z uśmiechem. Ze tez pomyslal, iż przychodzi tu dla niego. To
glupie. Po za tym tu w miescie nie ma zbyt wielu gejów, a własciwie żadnego nie
spotkal. Chyba, iż ukrywają sie tak samo jak on. Aimme wrocila dość zadowolona.
-
Pytal o twój numer.
-
Serio? - chlopakowi, aż zrobilo sie goraco i poczul jak kropla potu splywa mu
po twarzy.,
-
Nie, gluptasie. Chcialam zobaczyć twoja minw. Juz nie boj sie. Swoja droga
kiedy ty poznasz wybranke swojego życia?
-
Kiedy ja zobacze to na pewno cię o tym poinformuje. - rzekl puszczając jej
oczko i kolejny raz obrzucając spojrzeniem nieznajomego.
-
Będę czekać. - powiedziala.
*
Sean
wlasnie wyladowal w Madrycie. Mial sobie plecak i prowadzil jedna walizkę.
Zadowolony rozejrzal sie w okol. Czul, ze tutaj odpocznie od zgiełku jaki
panowal w Ameryce. Nie ma to jak Hiszpania. Zupelnie inni ludzie, inna kultura,
inne wszystko. Mial nadzieje zostać tu jak najdłużej. Rozejrzal sie kolejny raz
za swoja babcia, która miala go odebrac. Chlopak przeszedl male zalamanie
nerwowe po tym jak poparu latach zwiazku zerwala z nim dziewczyna. Byl
romantykiem i wierzyl w milość na cale życie z tym, ze od tamtego wydarzenia
troszke mniej. Nie szukal teraz zwiazku, zresztą nie byl pewien czy po tym
będzie jeszcze kiedyś na niego gotowy. Ale życie plata różne figle.
-
Sean! Nareszcie jestes! - krzyknęła babcia widzac swojego wnuczka.
-
Heej babciu. - powiedzial i usciskal ja. - Dlugo czekałaś?
-
Wlasciwie to dopiero teraz przyjechałam, bo samochod mi sie zepsul po drodze. -
odpowiedziala.
-
Cala ty. - rzekl kręcąc Glowa z uśmiechem. - Juz zapomnialem jaka jesteś
zakręcona.
-
Bez przesady. Juz bez przesady. - zasmiala sie.
-
Dobra jedźmy. Padam z nóg po podróży. - stwierdzil.
-
A wlasnie jak ci minela? - spytala chcac odwrócić uwagę od braku auta.
-
Nudno i męcząco. - westchnął. - Caly czas myslalem o...- zaczal, ale babcia nie
dala mu skończyć.
-
Wnusiu, musisz zapomniec o tej suce. Bez niej będzie ci lepiej. Zobaczysz. -
puscila mu oczko. Sean przewrocil oczami.
-...
Myslalem o tym, aby sie tu znaleźć. - dokończył. Gdy znalezli sie kolo drogi
przystanęli.- Gdzie nasze auto?
-
Mowilam ci. Zepsulo sie.
-
A jak sie tu znalazlas? - zmarszczył brwi.
-
Zepsuł sie w połowie drogi, wiec przyszłam piechotą, a wrócimy taksowka.
Sean
zaczal sie wtedy glosno smiac.
-
Czuje, ze nie będę sie z tobą babciu nudzil. - mowiac to dotknął jej ramienia.
- A w jaki sposób go dostaniesz z powrotem?
-
Odholują go przecież, prawda?
-
No tak, ale... Dobrze jedzmy. - powiedzial przecierając oczy z lez, gdyz poplakal
sie ze śmiechu.
-
Widać, ze nie tutejszy. - odparla.
-
Hej! - obruszył sie.
-
Nie martw sie, naprawimy cię. - powiedziala lapiac go za ramie.
-
Swietnie. Dziekuje. Na to wlasnie czekałem. - odpowiedział rozbawiony.
*
Wieczorami
Alvaro zawsze dawal mini koncerty w restauracji. Ludzie o tym wiedzieli i
specjalnie przychodzili go posluchac. Tak bylo i tym razem. Chlopak spiewal
swoje wlasne utwory. Dzisiaj zagral "Sofia". Wszyscy swietnie sie
bawili jak zawsze, a Aimme klaskala do rytmu. Alvaro spojrzal na swoja siostre
i usmiechnal sie. Czasem byla taka wariatka. Potem jego wzrok powędrował na
tajemniczego chlopaka. Caly czas tu byl, co go lekko zaskoczylo szczerze
mowiac, ale postanowil nie zaprzątać sobie tym Glowy. Po zakończonej piosence
wszyscy zaczęli klaskać lacznie z tym chłopakiem. Alvaro zszedl ze sceny i
wtedy zobaczyl, ze zaczal isc w jego stronę. Trochę sie zdziwil, ale
zachowal spokój. Nadal stal ze swoja gitara, a Aimme gdzieś zniknela mu z pola
widzenia.
-
Ladnie grałeś. - pochwalil go.
-
Dzięki. Staram sie. - odpowiedzial, a zaraz potem ugryzl sie w język. Co to w
ogóle za tekst? Staram sie? Serio?
-
Eric. - przestawil sie podajac mu dlon.
-
Alvaro. - odparl i uscisnal ja.
-
Przychodzę tu czesto jak pewnie zauważyłeś, choć nie jest tu mi nawet po
drodze. - powiedzial, na co chlopak zmarszczył brwi. Do czego on zmierza? - Ale
ktoś sprawia, ze chce robić te dodatkowe kilometry.
Alvaro
uniosl brwi.
-
Jeśli chodzi o moja siostre to wlasnie, gdzieś zniknela. - powiedzial
rozglądając sie za nią.
-
Mowilem o tobie.
-
Och. - wydukal tylko.
-
Nie zrozum mnie źle po prostu...
-
Chcesz pizze na koszt firmy? I tak skonczylem juz prace, ale mogę w zamian za
te wszystkie kilometry ci sie jakoś zrekompensować. - zaproponował.
-
Bardzo chętnie. - odparl z czarującym uśmiechem. Alvaro również sie usmiechnal.
Naprawdę mu sie spodobal. Nagle poczul milion motylków w brzuchu. Niesamowite
uczucie. Mial nadzieje, ze nie skonczy sie tylko na pizzy i to ich zaprowadzi
gdzieś dalej.
Nie
mylil sie.
*
Sean
zaczal uważnie oglądać mieszkanie swojej babci. Nie mogl uwierzyc, ze od dzis
będzie tu mieszkal. Wygladalo identycznie jak na zdjęciach. Male i przytulne.
Mozna bylo z okna wyjsc na dach, a z niego przejść na drugi budynek. Marzyło mu
sie od dziecka mięć taka mozliwosc i w końcu ja dostal.
-
I jak? - zapytala kobieta.
-
Oblednie! - odparl ciesząc sie jak male dziecko. - Bardzo mi sie podoba.
-
Ciesze sie. Gdyby bylo inaczej musialabym odespać cię z powrotem do tej twojej
Ameryki. - powiedziala przez smiech.
-
Za bardzo mnie kochasz babciu, aby to zrobić. - rzekl z uśmiechem.
-
Moze tak, a moze nie. - odpowiedziala rozbawionym tonem. - Chodz, zobaczysz
swój pokój. - dodala otwierając drzwi, a Sean podazyl za nią. Jakież bylo jego
zdziwienie, gdy na lozku siedzial obcy mężczyzna popalając papierosa. Warto
wspomniec, iż byl nagi i byl w wieku jego babci.
-
Nie mowilas, ze masz gosci. - powiedzial widzac chlopaka.
-
Owszem mowilam. Wczoraj. - usprawiedliwila sie.
-
Cholerna skleroza. - mruknal.
-
Nie chce byc niegrzeczny, ale moze sie pan zakryć? - poprosil Sean, a wtedy
staruszek roześmiał sie, ale kiwnal głowa i naciagnal na siebie koldre. Chlopak
muslal w tym momencie tylko o tym, iż będzie musiał pod tym spac.
-
To jest Eldero. - przedstawila go kobieta. - A to mój wnuczek Sean.
-
Milo mi. - mruknal, choć nie byl zadowolony.
-
Juz idę. Nie martw sie, chlopcze. Swoja droga cos czuje, ze sie polubimy. -
powiedzial i przechodząc obok niego puscil mu oczko. Sean staral sie nie
patrzeć w dol. Nie chcial znowu przezywac tej traumy.
-
Miales go poznać później, ale jak widać nie wyszlo. - odparla jego babcia. - I
jak pokoj? Podoba ci się?
-
Taak, jest piekny. Po prostu... Nie jestem w stanie myśleć jasno po tym, co
zobaczylem. - powiedzial.
-
Rozumiem. To zostawiam cię samego. Będę na dole jakby co, grac w pokera z
Eldero. - odparla, a chlopak mrucząc "swietnie", usiadl na lozku.
Zapomnial jak bardzo szalona jest jego babcia, ale moze dzięki temu zapomni o
traumatycznym przezyciu?
*
Alvaro
i Eric jedli wspolnie pizze. Chlopak nie mogl przestać wpatrywać sie w nowo
poznanego. Czul, ze to przeznaczenie, iż codziennie przychodzil do jego
restauracji i to specjalnie dla niego.
-
Cos mam na twarzy? - odezwal sie Eric. Dopiero teraz Alvaro spuscil wzrok
zawstydzony.
-
Nie, po prostu... - staral sie wyjasnic jakas ta niezręczna sytuacje, ale
chlopak mu przerwal:
-
Spokojnie. Tylko sie z tobą droczę. Ty również jestes uroczy. - usmiechnal sie.
-
Dzięki. - Alvaro coraz bardziej się rumienil i to musialo sie stać w końcu
widoczne.
-
Swoja droga jadam tu najlepsze pizze. - stwierdzil. - Sam je robisz?
-
Tak. - powiedzial podnosząc na niego wzrok. - Ciesze sie, ze ci smakują. -
dodal.
-
Wow. - rzekl tylko Eric.
-
Co? Mam cos na twarzy? - dotknal sie.
-
Nie, po prostu... Jestes tak bardzo uroczy...nigdy nie spotkalem kogoś
tak...wyjątkowego.
Alvaro
pomyslal, ze zaraz eksploduje z powodu rumieńców i motylków w brzuchu. Byl
pewien teraz, ze to przeznaczenie. Juz zaczal snuć opowiesci o ich wspólnej
przyszłości.
-
Aż nie wiem co powiedzieć. - rzekl zgodnie z prawda.
-
Nie mów nic. Po prostu badź dalej taki uroczy. - mowiac to puścil mu oczko.
*
Po
kilku godzinach Sean postanowil zejść na dol i cos zjesc. Mial nadzieje, ze
Eldero poszedl juz do domu. Mylił sie. Na dole w salonie, on i babcia grali w
karty w najlepsze. Nawet pojawiła sie kolejna osoba. Jakas staruszka. Pewnie
jej przyjaciółka.
-
Dzien dobry. - przywital sie, gdyz tak mu maniery nalazywaly.
-
Jaki uroczy, kulturalny chlopiec. - stwierdziła jej przyjaciółka. - A myslalam,
ze tacy juz wyginęli.
-
Sean jest inny. - powiedziala jego babcia będąc dumna z wnuczka. - Czasem mam
wrażenie jakby to on byl starszy, a ja mlodsza.
- Stara dusza. - skwitowala kobieta. - Linda.
- przedstawila sie.
-
Sean. Choć moje imię juz pani poznala. - odparl.
-
Niesamowity. - mruknela zachwycając sie nim.
-
I za mlody dla ciebie, wiec lapy przy sobie. - powiedziala jego babcia.
-
Oj wiem, wiem. - odparla machając niedbale reka. - Po za tym mam juz jednego
męża. - dodala, ale nie wygladala na zadowolona z tego faktu.
-
I trzymaj sie go. - polecila jej.
-
Chcesz zagrac Sean? - zapytal Eldero. - No chodz, dam ci wybrać. - roześmiał
sie.
-
Nie, dziekuje. Juz dość dzisiaj widzialem. - odpowiedział.
-
Pokazales dziecku swój interes? - obruszyla sie Linda.
-
Sam zobaczyl. I nie jest juz dzieckiem. - usprawiedliwił sie. Sean ciezko
westchnął. Nie chcial brać udziału w tej konwersacji, wiec zabral dwie bulki,
kiełbasę i zmyl sie na gore, a oni nawet tego nie zauważyli.
*
Następnego
dnia, Alvaro obudzil sie pierwszy obok chlopaka. Nie mogl uwierzyc w to, co sie
wlasnie stalo. Przespal sie z praktycznie nieznajomym. To bylo tak zupelnie nie
w jego stylu, ze aż sam siebie tym zaskoczyl. Ale wiedzial, ze na jednej nocy
sie nie skonczy i chce sie z nim jeszcze zobaczyć. Postanowil wiec zrobic mu
śniadanie. Wstal, ubral sie w bokserki i koszule i udal sie do kuchni. Tak
dawno nikogo nie goscil w swoim lozku, iż bal sie, ze zapomnial jak to jest ,
ale bylo lepiej niż sie spodziewal. Czul
wewnętrznie, ze los im siebie podsunal i byc moze kiedyś ich znajomość
przerodzi sie w cos wiecej, nawet milość. Ale na razie chcial skupić sie na
śniadaniu. Wlaśnie konczyl robić jajecznicę i postanowil zanieść mu ją na dużej
tacy wraz z herbatą w dzbanku. Jakież bylo jego zdziwnie, gdy zobaczyl jak Eric
sie pospiesznie ubiera, tak jakby chcial wymknąć sie zanim on wroci.
-
Hej. - powiedzial Alvaro, a chlopak zrobil zdolowana minę, zanim odwrocil sie w
jego stronę.
-
Heej. - staral sie udawać uradowanego, ale slabo mu to wychodzilo. - Widzę, ze
zrobiłeś śniadanie. Nie musiales.
-
Alez musialem. - odparl stawiając tace na komodzie. - A ty już wychodzisz? -
zdziwil sie.
-
Tak, niestety musze. Mam ważne sprawy do zalatwienia. - sklamal przygryzając
warge.
-
Nie ma sprawy. Zobaczymy sie jeszcze?
-
Oczywiscie. - odparl zapinając ostatni guzik w koszuli, a wtedy dotarlo do
niego, ze Alvaro jest zbyt mily, aby go okłamywać. - Sluchaj Alvaro, polubilem
cię, wiec powiem ci prawde. Nie jestem gejem. Myslalem tak i chciałem to
sprawdzić, a ty wydales mi sie naprawdę fajny, wiec padlo na ciebie. I nie
pomyliłem sie. Jestes super chłopakiem z tym,ze...nie dla mnie. Ja jednak wole
dziewczyny. Nawet mam jedna. - powiedzial stojąc w progu pokoju. Chlopak usiadł
na lozku będąc w szoku z powodu tego co uslyszal. A juz zaczal sobie wyobrażać
ich na na randce. A potem calujacych sie w strugach deszczu. Wszystko szlag trafil. Cholera.
-
Rozumiem. Nie jestes gejem. I odkryłeś to po nocy spędzonej ze mna?
-
Szczerze mówiąc? Tak. Przykro mi. Do zobaczenia, Alvaro. - rzekl i zniknal za
drzwiami. Chlopak nadal siedzial przybity. Dlaczego choć raz nie moze mu sie
udac? Zawsze albo nieszczęśliwie sie zakochuje, albo ktoś go rzuca po jednej
nocy, albo zdradza jak miguel z ktorym byl przez rok w sekrecie oczywiscie.
Zdecydowanie nie mial szczescia do facetow.
*
Sean
obudzil sie z samego rana, a pobudke mu zafundowal kogut sasiadow, który
wydawal od paru minut dziwne dźwięki cos połączonego z pianiem i gdaczeniem.
Chlopak podniósł sie z lozka jeszcze bedac zaspanym i udal sie w stronę
lazienki. Tam wzial szybko prysznic na przebudzenie i ubral sie po czym zszedl
na dol w jeszcze mokrych włosach. Widok jaki zastał w salonie byl komiczny.
Jego babcia zasnęła na kanapie podczas gdy Eldero lezal na podlodze, a Linda
zasnęła na krzesełku z twarzą schowana w dłoniach i oparta o stol. Sean
roześmiał sie i pokrecil glowa z niedowierzaniem. Wyciagnal telefon i zrobil im
zdjecia, aby mieć pamiątkę i by mieć czym ich szantażować.
-
Co sie dzieje? - zapytał Eldero wstając i trzymając się za głowę.
-
Juz ranek. Komus kawy? - zapytal idac do kuchni.
-
Ja poprosze! - staruszek podnosol reke.
-
I ja! - odparla Linda nadal z zamkniętymi oczami.
-
Dobrze, juz sie robi. - powiedzial po czym sie rozśmiał. - A ty babciu?
-
Twoja babcia ma twardy sen. - odparl Eldero.
-
Zauważyłem. - rzekl w rozbawieniu. - Na kacu chyba mnie nie oprowadzi po
Hiszpani, prawda?
-
Nie liczyłbym na to. - odpowiedzial mężczyzna.
-
Cóż, tak myslalem. A wiec sam pozwiedzam. - powiedzial chlopak wsypujac kawe do
szklanek.
-
Ja cie mogę oprowadzic. - powiedziala Linda podnosząc sie do pozycji siedzącej.
-
Ani mi sie waz! Juz ja znam te twoje sztuczki. - nagle jego babcia podniosla
sie z kanapy.
-
Babciu wyluzuj. - rzekl Sean. - Nawet gdyby pani Linda chciala mnie poderwać
myślisz, ze skusiłbym sie? - spytal niosąc parujace kawy.
-
Dziekuje za komplement z samego rana. - odparla kobieta.
- Masz męża! Po co ci jakiś mlody gowniarz? -
zapytala babcia.
-
Ta dzięki babciu. Umiesz człowieka podniesc na duchu. - mruknal Sean stawiając
kawe na stoliku. Jedna wzial do ręki i usiadl z
nią na kanapie.
-
A co do twojego pytania Sean to jesteś świeżo po rozstaniu. Wiem, ze w normalnych
okolicznościach byś sie nie skusil ale sam rozumiesz. - puscila do niego oczko.
-
To tylko rozstanie, przeżyje. - sklamal, gdyz tak naprawdę w środku krwawil z
rozpaczy.
-
Rozstanie powiadasz? Nie martw sie, synku. Ta wywłoka nie byla ciebie warta. -
stwierdzil Eldero biorąc kawe. - A ty jesteś mlodym, przystojnym chłopakiem. Na
pewno kogoś znajdziesz. Zobaczysz. Byc moze tez zostal wlasnie rzucony i tak
samo cierpi.
-
Byc moze. - westchnął. - Hej, moze chce mnie pan oprowadzic po mieście? - zaproponowal.
-
Bardzo chętnie. - usmiechnal sie.
-
To zalatwione. A ty babciu wypoczywaj. - rzekl chlopak.
-
Jasne. Będę wypoczywać. - powiedziala puszczając oczko do Lindy, na co ona sie
zasmiala.
*
Alvaro
musial pojawic w restauracji, choć nie mial w ogóle nastroju. Byl podłamany tym
co wydarzyło sie rano. Mial nadzieje na wielką milość, a cóż... Jak zwykle
zostal z niczym. Miguel również potraktowal go w prawie ten sam sposób.
Zupelnie nic nie robil sobie ze zdrady. Byl wręcz przekonany, ze skoro to przez
Alvaro muszą sie ukrywać to on powinien go najlepiej zrozumieć i wybaczyć. Żadnej skruchy. Żadnego
przepraszam. Zupelnie nic. Chlopak dotąd ma do niego zal glownie o to, iż nie
poczul sie do winy. Byc moze w końcu by mu wybaczyl. Gdyby dostatecznie mocno
żałował, ale on nic. Wiec po co zaprzątać sobie glowe kims takim? Ale najgorszy
byl fakt, ze sytuacja sie powtarzala. On znów zostal zraniony i porzucony.
Stracil nadzieje, ze kiedykolwiek kogoś pozna. Chlopak wlasnie znajdowal sie w
restauracji i siedzial na blacie kuchennym czekajac na zamówienie.
-
Wszystko w porządku? - zapytala Aimee.
-
Tak. Po prostu jestem trochę zmeczony. - odpowiedzial patrzac sie smutno w
podloge.
-
Wyglądasz na przygnębionego. - stwierdziła. - Cos sie wydarzyło? - spytala.
-
Nie, naprawdę wszystko jest dobrze. Nie wyspalem sie, a wiesz jak kocham spac.
- wyjaśnil jej, co najwyraźniej ja usatysfakcjonowało, gdyz zmienila temat.
-
Dzisiaj nie przyszedl. - powiedziala wskazując ruchem Glowy na pusty stolik.
-
Kto?
-
Tajemniczy nieznajomy. - odparla. - Przychodzil tu codziennie przez parę
tygodni, a dzisiaj sie nie pojawil.
Alvaro
westchnął. Doskonale wiedzial dlaczego.
-
Moze dostal to czego chcial i sie ulotnil? - dal pomysl wzruszając ramionami.
-
Co masz na myśli?
-
Niewazne. - odparl zeskakujac z blatu.
-
Są jakieś zamówienia? - zapytal.
-
Trzy razy zupa kremowa i raz jajecznica na bekonie. - odparla podajac mu
karteczkę.
-
Robi sie. -powiedzial zacierając ręce. Aimee spojrzala na niego spod
zmarszczonych brwi, aż w końcu pokręciła glowa i odeszla.
*
Cierra
znajdowała sie wlasnie na zajęciach z literatury. Uwielbiała je z jednej
prostej przyczyny, bo uwielbiała swojego wykładowcę. Uważała go za
najprzystojniejszego mężczyznę na całym świecie i juz wyobrazala sobie ich
wspolna przyszlosc. Aktualnie pochłonęlo ja myślenie o nim na zajęciach przez
co nie sluchala jego wykladu.
-
Panno Ramirez. - jego glos wybudzil ja ze swiata marzeń. Nie mogla wręcz
uwierzyć, ze mówil konkretnie do niej. To jak spełnienie najskrytszych marzeń.
-
Tak? - zapytala drżącym glosem.
-
Moze pani powtórzyć to o czym przed chwilą mówiłem? - zapytal, a dziewczyna
poczula jak serce podchodzi jej do gardla. Zrobi z siebie idiotkę na jego
oczach i na zawsze straci u niego szanse. Cierra probowala cos powiedzieć, ale
slowa ugrzęzły jej w gardle. Spojrzala na niego wiec przerażona i wydukała:
-
Źle sie czuje, musze wyjsc.
-
To cos poważnego? Zaprowadzić pania do pielęgniarki?
Dziewczyna
poczula sie byc wzruszona tym jak o nią dba. Uśmiechnęła sie.
-
Nie, poradze sobie. - zapewnila i skierowała sie do wyjscia. Profesor
zmarszczył brwi, ale kiwnął głową.
-
Okej, a wiec powrócimy do naszych zajęć. - powiedzial. Cierra tymczasem bedac
nadal w szoku, iż zwrocil na nią uwagę, wybrala numer do Aimee, choć wiedziala,
ze jest w pracy. Byla dla niej starsza kuzynka i wiedziala, ze moze przyjsc do
niej z każdym problemem i porozmawiać.
-
Halo? Aimee? Nie uwierzysz, co sie dzisiaj stalo!
-
Nie mogę teraz rozmawiac. Przykro mi jestem w pracy.
-
W restauracji twojego brata! Nic sie nie stanie jak zrobisz sobie przerwe. -
stwierdziła jakby to nie bylo nic ważnego.
-
Naprawdę nie mogę. Opowiesz mi jak przyjdziesz do mnie do pracy. - odparla
dziewczyna, a jej kuzynka poczula sie obrażona i rozlaczyla sie. Wprawdzie
miala jescze kuzyna Alvaro, ale wątplila czy będzie chcial rozmawiać z nią na
takie tematy. Ostatecznie postanowiła nie zawracać mu Glowy.
*
Sean
wlasnie wrocil ze zwiedzania Hiszpani z Eldero. Byl zupelnie wykończony. Czul,
ze nogi mu odpadają, a glowa cholernie bolala go od słońca, gdyz zapomnial
zabrac czapki z daszkiem. Stwierdzil za ro, ze mezczyzna ma żelazna kondycje i
tylko moze mu pozazdrościć. Jego babacia Nią, wlasnie robila obiad. Uśmiechnęła
sie widzac ich.
-
Juz? Tak szybko? - zapytala.
-
Jak widać. - odpowiedzial Sean siadając na krzesełku. - Eldero pokazywal mi
glownie kluby nocne, ktore mozna odwiedzic wieczorem i...bylo cos jeszcze?
Tylko to zapamiętałam. - dodal patrząc pytająco w jego stronę.
-
Byliśmy jeszcze nad zatoka. - przypomnial mu.
-
Tak, bo byl tam klub nocny. - odpowiedzial chlopak uśmiechając sie szeroko.
-
Ale idziemy tam dzisiaj? Proszę? - Eldero udawal, ze sie modli i zrobil
szczenięce oczka.
-
No nie wiem... - Sean za to udawal, ze sie waha, aż w końcu widzac jego minę pokiwal glowa. -
Okej. Mozemy tam isc. A ja musze od jutra zacząć szukać pracy.
-
Wspaniale! Poimprezujesz za wszystkie czasy! Zobaczysz, ze starzy ludzie tez
potrafia sie bawic. - zapewnil go Eldero i poszedl do lazienki.
-
Pracy? Przecież mieszkasz u mnie. Mam emeryturę. - zdziwila sie Nia.
-
Ale jaka, blagam cie babaciu. - odparl. - Chce zarabiać na siebie. Wiem, ze to
dziwne na dzieciaka w moim wieku, ale taka jest prawda.
-
Czy mi sie wydaje, czy jestes najlepszym wnuczkiem na calym świecie? - zapytala
retorycznie kobieta, na co Sean przewrócil oczami.
-
Nie zdaje ci sie. Tak jest. - odpowiedzial skromnie.
-
Bądź gotowy na 20:00. - powiedzial Eldero wychodząc z lazienki.
-
Tak jest. - rzekl chlopak pokazując mu kciuka uniesionego do góry.
-
Powinieneś zdecydowanie znaleźć znajomych w swoim wieku. - stwierdziła kobieta.
-
Niee, dlaczego? Jestescie super. - powiedzial to z tak wyczuwalną ironia, ze
dostal po glowie od babci. - Ejj, za co?
-
Domyśl sie. - odparla.
-
Kobiety. - odezwal sie Eldero, na co dostal mordercze spojrzenie od Nii.
*
Tymczasem
Alvaro nadal byl rozkojarzony po tym, co wydarzyło sie rano, dlatego przypalil
zamówienie. Wsciekly na wlasna nie uwagę przeklnal pod nosem. Uslyszala go
Aimee, która przyszla z kolejnym zamówieniem.
-
Przecież widzę. - zaczela rozmowę. Chlopak zmarszczył brwi.
-
Slucham?
-
Widzę, ze cos jest nie tak, wiec nie staraj sie zaprzeczać. - odparla. - Ale
okej, nie chcesz? Nie mów. - mowiac to uniosła ręce ku górze. –Tylko nie mow,
że coś jest w porządku, kiedy jest zupełnie przeciwnie. – dodała ciężko
wzdychając. Alvaro otworzył usta, aby coś powiedzieć, ale zamknął je w chwili,
gdy do restauracji weszła ich kuzynka Cierra. Wyglądała na załamaną. Od razu do
nich podeszła.
-
Beznadzieja. – mruknęła opierając się o blat.
-
Co się stało? – zapytała Aimee.
-
Zauważył mnie. – odparła dziewczyna.
-
Kto? – spytała siostra Alvaro.
-
Mój wykładowca. – powiedziała to tak jakby to było oczywiste.
-
Ten w którym się kochasz od paru miesięcy i ciągle nam opowiadasz o jego
urodzie? – odezwał się chłopak. Cierra kiwnęła głową. – Hm, ciekawe. To chyba
znak, żeby nawet nie starać się zrozumieć kobiet.
Aimee
zasiała się pod nosem, a jej kuzynka obrzuciła ją piorunującym spojrzeniem.
-
Wyobrażałam sobie naszą pierwszą rozmowę na milion sposób, ale nigdy nie
sądziłam, że zapyta mnie, a ja nie będę słuchała, choć zawsze robie to. – a
widząc ich spojrzenia, dodała: - Dobra, zazwyczaj to robię. Okej, rzadko ale
zawsze! Nie moja wina, że jest taki przystojny.
-
Wiemy to. – mruknął Alvaro znudzonym
tonem. – Opowiadałaś nam o tym jak wygląda tyle razy, że poznałbym go na
zdjęciu.
-
Nie musiałeś słuchać mnie aż tak uważnie. – odparła, a chłopak wyczuł jakąś
aluzje w tym. Nie był jednak pewien czy nie wydaje to mu się, toteż nie
dopytywał.
-
Oboje macie kiepski dzień, a co jest najlepsze na smutek?
-
Filmy? – zapytał Alvaro będąc pewnym, że nie taka jest odpowiedź. On był jednak
kino maniakiem.
-
Jedzenie? – spytała Cierra niepewnie. Aimee przewróciła oczami.
-
Impreza! – krzyknęła. – Idziemy się dzisiaj zabawić. – dodala zadowolona.
-
Nie, proszę. Wiesz, że nie lubię. – jęknął jej brat.
-
Ty nic nie lubisz oprócz swojej restauracji. – odparła dziewczyna.
-
Mam jutro rano zajęcia. Muszę wcześnie wstać. – powiedziała Cierra.
-
Jutro jest sobota. – przypomniała jej.
-
Naprawdę? Nie miałam pojęcia. – skłamała.
-
Wiem, że żadne z was imprezowe zwierzęta, ale każdemu może przydać się odrobina
zabawy. Chodźcie no. Co wam szkodzi? Może kogoś poznacie prze okazji? Kto wie?
Może okaże się miłością waszego życia? – próbowała ich przekonać Aimee.
-
Ja mam Lucasa. – odparła dumnie dziewczyna.
-
A ja… - tutaj się zaciął, ponieważ nic nie przychodziło mu do głowy. – A ja mam
restauracje. – dokończył dumnie.
-
Um, nie. Nie przekonaliście mnie. Idziemy do klubu! – powiedziała Aimee ciesząc
się jak małe dziecko.
-
Super. – mruknął Alvaro.
-
Świetnie. – mruknęła Cierra.
*
Wieczorem
Sean był już gotowy, aby iść do klubu. Nie pokładał w tym wyjściu wielkich
nadziei, ale chciał zrobić przyjemność głównie Eldero. Należy mu się w końcu
coś od życia, prawda? Chłopak czekał na niego i babcie na kanapie. Oba kochały
imprezować, dlatego się tak świetnie dogadywali. Sean był nawet pewien, że
łączy ich coś więcej.
-
Imprezę czas zacząć, dzieciaki! – krzyknął uradowany Eldero.
-
Nie napalaj się tak. I tak nie zaliczysz. – odpowiedziała Nia.
-
Błagam, czy ktoś może mnie stąd zabrać? – powiedział Sean, nie wierząc w to, co
słyszy.
-
Nie martw się, młody. Zatańczysz ze mną dwa razy i masz spokój na cały wieczór.
– powiedział poklepując go po ramieniu.
-
Co? – chłopak nie mógł uwierzyć, że mężczyzna będzie chciał zmusić go do tańca.
Przecież on kompletnie się do tego nie nadaje! Mało tego! Jest w tym super
kiepski. Nie zapowiadało się jednak na to, aby to był żart lub coś w tym stylu.
-
Nie słuchaj go, to stary pryk. – odparła Nia.
-
Pryk z którym zatańczy dwa razy! – ucieszył się Eldero. Sean nie wiedział czy
bardziej przeraża go klub pełen obcych ludzi czy Eldero.
*
-
Gotowi? – zapytała Aimee klaszcząc w dłonie.
-
Ja tak. – odparł Alvaro zbiegając po schodach. – A Cierry jeszcze nie ma? Może
poszła po rozum i postanowiła zrezygnować? – spytał z uśmiechem.
-
Bardzo nie-zabawne, panie Soler. – opowiedziała Aimee krzyżując ręce na klatce
piersiowej.
-
Wychodzicie gdzieś? – zapytał Brant narzeczony dziewczyny.
-
Do klubu. Masz cały dom dla siebie. Możesz robić, co tylko chcesz. Chodzić
nago, jeść nago, czytać nago… - tutaj Aimee urwała, ponieważ przerwał jej, jej
brat.
-
… Kąpać się nago. – dokończył z szerokim uśmiechem.
-
Ooo widzę, że humor cię nie opuszcza. Ciekawe czy tak samo będzie jak zaciągnę
cię na parkiet. – zagroziła.
-
Nie dam się. – odpowiedział Alvaro pogodnie.
-
To się jeszcze okaże. – stwierdziła puszczając mu oczko.
-
Aha i nie pomyślał, aby mnie też zaprosić? – rzekł Brant.
-
Pomyślałam, że jesteś zmęczony po pracy i… - starała się wyjaśnić Aimee, a
wtedy chłopak wybuchnął śmiechem.
-
Żartuje. Idź. Nie mam nic przeciwko. Przecież wiesz. – odpowiedział.
-
Tak, bo mam najlepszego narzeczonego na całym świecie. – odparła dziewczyna,
dając mu całusa w policzek.
-
Jestem! – krzyknęła Cierra wchodząc do środka. – Ugh, zarezerwujcie sobie
pokój. – dodała widząc Aimee z jej narzeczonym.
-
Zazdrościsz bo jesteś nieszczęśliwie zakochana. – stwierdziła Aimee z dumą.
-
Winna. – mówiąc to Cierra uniosła obie dłonie do góry.
-
Idziemy? – zapytał nagle Alvaro.
-
Co ci się tak spieszy? – zdziwiła się Aimee.
-
Wolę iść do klubu niż słuchać waszych kłótni. Tam chociaż wszystko zagłuszy
głośna muzyka. – powiedział ze śmiechem.
-
Mam brata palanta. – stwierdziła jego siostra kręcąc głową.
-
Ale za to przystojnego palanta. – odparł z dumą.
-
Urzekła mnie twoja skromność. – powiedziała z ironią.
-
Idziemy? – odezwała się Cierra. – Teraz wy zaczynacie kłótnie.
-
Z nią nie da się inaczej. – rzekł Alvaro poklepując Aimee po ramieniu i
przechodząc obok niej.
*
W
klubie muzyka zagłuszyła praktycznie wszystko. Żeby więc cokolwiek usłyszeć
człowiek musiał mówić naprawdę głośno. Tak też mówił Eldero, kiedy chciał
zatańczyć z Seanem. Chłopak naturalnie udał, ze nie słyszy.
-
Co mówiłeś? Przykro mi, ale nic nie słyszę przez ten hałas. – odparł.
-
Zapytałem czy chcesz… - krzyknął ponownie Eldero, aż w końcu machnął ręką i
dodał: - Nie ważne. – a potem zwrócił się w stronę Nii. – Chcesz…?
-
Jasne! – odpowiedziała pogodnie. Tak zdecydowanie coś ich łączyło. Ich charaktery
były praktycznie takie same. Sean marzył, aby spotkać kogoś podobnego do niego.
Jak widać na razie nie szło mu najlepiej. Usiadł więc na kanapie z piwem i
popijał je uważnie obserwując ludzi. Z zamyślenia wyrwał go czyiś głos:
-
Czekasz na kogoś czy jesteś sam?
-
Przepraszam, ale nie szukam nikogo. – odpowiedział.
-
Ja też nie. – powiedziała Aimee. Dopiero wtedy Sean zdał sobie sprawę z tego,
że nie była sama. – Ale zajmujesz jedyne wolne miejsce dla grup. Chyba, że
możemy się dosiąść.
-
Jasne. Nie ma sprawy. Po za tym nie jestem sam. – nie zdążył ugryźć się w
język, ponieważ nie było czym się chwalić.
-
O, serio? Z dziewczyną? Poszła po drinki? – spytała Aimee siadając na kanapie. To
samo zrobił jej brat i kuzynka.
-
To nie nasza sprawa. – odezwał się Alvaro. – Daj mu spokój. W ogóle chodźmy na
krzesła barowe. – chłopak doskonale go rozumiał. Jego siostra potrafiła być
bezczelna i mówiła jasno to, co myśli.
-
Właściwie to jestem… - urwał widząc popisy swojej babci i Eldero. Tańczyli tak,
jakby byli sami. Obcy ludzie patrzyli na ich ekscesy śmiejąc się pod nosem. Seanowi
zrobiło się strasznie głupio. – Sam. – dodał niepewnie.
-
Nie ma problemu. Dotrzymamy ci towarzystwa. – powiedziała Aimee, która była już
trochę pijana. Alvaro otworzył szeroko oczy.
-
Przepraszam za nią, wypiła za dużo. – rzekł chcąc tak myśleć. – Przestań. –
powiedział w jej kierunku.
-
Nic się nie stało, serio. Jest zabawnie. – przyznał uśmiechając się.
-
Masz dziwny akcent, jesteś stąd? – do rozmowy wtrąciła się Cierra.
-
Serio, jeszcze ty? – zapytał zirytowany Alvaro.
-
Naprawdę jest okej. – roześmiał się. – Przyjechalem wczoraj z Nowego Jorku. –
wyjaśnił.
-
Kocham Nowy Jork! Chciałabym tam kiedyś pojechać. – rozmarzyła się dziewczyna. –
Najlepiej z moim ukochanym.
-
Który dzisiaj dowiedział się o twoim istnieniu. – zakpił jej kuzyn.
-
Co ty możesz wiedzieć o prawdziwej miłości. Nigdy nie byłeś w poważnym związku.
– odparła Cierra, co nie było prawdą, gdyż był, tyle, że w ukrywanym, a to
różnica. Sean uśmiechał się patrząc na nich, gdy nadeszła jego babcia z Eldero.
-
Widzę, że już znalazłeś sobie nowych przyjaciół. – pochwaliła go Nia. – Może przedstawisz
nas?
-
Eee, właściwie to… - Sean nie zdążył wytłumaczyć, ponieważ Cierra wyciągnęła
rekę w jej stronę.
-
Cierra.
-
Alvaro. – odparł chłopak również potrząając dłoń jego babci.
-
Nie wiem o co chodzi, ale Aimee. – odparła wybudzając się na chwilę po drzemce.
Tak. Zdecydowanie była pijana.
-
Zabawnych masz przyjaciół. – skomentował Eldero. – Może któryś z nich zatańczy
ze mną?
-
Naprawdę nie sądzę, aby mieli… - znów nie dokończył, ponieważ Cierra wstała z
siedzenia i złapała staruszka za dłoń.
-
Ja chętnie.
-
I już cię lubię. – stwierdził.
-
Dziękuję? – uśmiechnęła się szeroko i poszła na parkiet.
-
A ja się dosiądę. – postanowiła Nia.
-
Babciu błagam… - jęknął Sean.
-
To jest twoja babcia? – zapytała Aimee wskazując na nią palcem. – Zabawna.
Napijmy się za nią. – stwierdziła i podniosła kieliszka z winem.
-
O nie. Dla ciebie już koniec na dziś. – odpowiedział Alvaro wyjmując go z jej
ręki.
-
Ale jak to? – jęknła smutno. – Nie to nie. Dobranoc. – dodała i walnęła się
spać.
-
Ona jest cóż… nieco szalona. – stwierdził Alvaro.
-
Zauważliśmy. – roześmiał się Sean.
-
Eldero całkiem nie żle radzi sobie z taką młódką. – powiedziała Nia obserwując
ich. Była…zazdrosna?
-
Cierra kiedyś uczęszczała na lekcje tańca więc jest niezła. – powiedział Albaro.
– Dlatego proszę być dumnym z męza.
-
On nie jest… tak jestem dumna. – stwierdziła kiwając głową. Sean spojrzał na
nią marszcząc brwi. – Więc od kiedy się znacie? – zapytała kobieta patrząc na
nich.
-
Od teraz? – odpowiedział Sean. – Poznaliśmy się parę minut temu. Po za tym nie
miałem czasu zawierać nowych znajomości skoro przyjechałem wczoraj.
-
Ach no tak. Zapomniałam, że wy nowojorczycy potrzebujecie „czasu”. –
powiedziała cichotając.
-
Nie chciałbym przeszkadzać w poważnej rozmowie, ale my już chyba będziemy się
zbierać. Moja siostra, cóż…- yrwał patrząc na nią.
-
Jedna pijana osoba nie może wam zepsuć frajdy. – stwierdziła Nia.
-
Właśnie o to chodzi, przynajmniej jeśli o mnie chodzi… - zaczął spoglądając na
Cierre. – Że przyszliśmy tu specjalnie dla niej. Teraz nic już nas tu nie
trzyma. – dodał lekko zawstydzony.
-
spokojnie. Możecie iść. – kobieta machnęła nie dbale ręką. – Tylko się
droczyłam. – dodała ze śmiechem.
-
Rozumiem. – Alvaro kiwnął głową rumieniąc się.
-
Uroczy z ciebie chłopak. – stwierdziła Nia.
-
Dziękuje. – powiedział zanim wróciła Cierra z Eldero. Oboje byli zmachani.
-
Możemy już iść. – rzekł do niej kuzyn.
-
O świetnie. Niech Aimee żałuje, że upiła się tak wcześnie. – odparła z uśmiechem.- Dziękuje panu za wspaniały
taniec. – dodała w jego stronę.
-
Zawsze do usług. – ukłonił się lekko puszczając jej oczko.
-
Do zobaczenia. – powiedział Alvaro biorąc swoją siostrę na ręce. Sean przyglądał
się wszystkiemu z uśmiechem.
-
Paaa. – Cierra pomachała im.
-
Zadzwoń. – powiedział Eldero pół żartem pół serio.
-
Na pewno. – roześmiała się i odeszła. Wtedy Nial szturchnęła go w ramię.
-
No co? – zdziwił się łapiąc się za nie.
-
Ona mogłaby być twoją córką! – krzyknęła niesmaczona.
-
Ale nie jest. – odpowiedział z uśmiechem.
-
I nie zadzwonisz do niej. – poinformowała go od razu.
-
Ma się rozumieć. Po za tym i tak nie mam numeru. – odparł pogodnie.
-
Ja też już pójdę. Od jutra poszukuje pracy. Muszę się wyspać. – powiedział Sean
wtedy jeszcze nie wiedząc, co go czeka…
*
-
Był naprawdę fajny. – powiedziała Cierra idąc obok Alvaro, który dyszał.
-
Tak, tu muszę ci przyznać rację. – odpowiedział chłopak.
-
Naprawdę uważasz, że Eldero był fajny? – zdziwiła się.
-
Co? – Alvaro dopiero teraz zdał sobie sprawę o kim mówiła jego kuzynka. – Tak,
uważam, że był fajny.
Cierra
wydawała się być lekko zaskoczona jego odpowiedzią, ale wzruszyła ramionami.
-
Aimee na pewno nic nie będzie pamiętać jutro. – stwierdziła rozbawiona.
-
cóż, jej strata. – Alvaro wzruszył ramionami.
Tak,
to była niezapominania noc, wtedy
jeszcze nie wiedział jak zmieni jego życie.
Sean and Alvaro seem to be such lovely people! I think that would be great together.
OdpowiedzUsuńAimee is a little crazy - a fact, but I think she loves her brother and want the best for him. I'm sure she would accept his orientation. Plus Eric How could you? What an asshole! I do not like it and I hope that is the end of the thread.
OdpowiedzUsuńWhat great series! I will definitely continue to watch. I liked Cierre, seems to be a great person, and Nia, Eldero and Lauren are the funniest part. I want more of them! Additionally, Alvaro is probably the sweetest guy on the planet. Although he has a competition- sean. Both are charming.
OdpowiedzUsuńLucas is terribly handsome, but a lecturer Cierry. I would like not to entered him in a relationship.I only have the impression that Eldero and Nia combines the relationship friends with benefits?In any case, they are wonderful and very funny! I love them.
OdpowiedzUsuńEric is a real asshole! He discovered his orientation after he slept with Alvaro? What a dick you have to be to say something like that? Poor Alvaro :( I feel sorry for him now, but I believe that they will find someone better.
OdpowiedzUsuńI only have the impression that Alvaro has a crush with Sean?
OdpowiedzUsuńBrant seems pretty cool. They look cool with Aimee.But I have the impression that he is lying ....
OdpowiedzUsuńI wonder when Alvaro will do coming out ???
OdpowiedzUsuń